| 13 hours and 40 minuts - this is all it took us to get to Kathmandu, Nepal. The journey went fast and almost entirely problem-free. Almost entirely, because I was so nauseated at one point that I couldn't sit straight and spent the last 60 minutes before we touched down at the Tribhuvan Airport with my head on my knees... | 13 godzin i 40 minut. Tyle czasu potrzebowalismy na dotarcie do stolicy Nepalu, Katmandu. Podroz minela szybko i prawie calkowicie bezproblemowo. Pisze prawie calkowicie bezproblemowo, bo ostatnia godzine lotu spedzilam z glowa na kolanach z powodu okropnych nudnosci i problemow z cisnieniem... |
| Despite my feeling sick, flying over the Himalayas with the sun shyly rising over the horizon made one hell of an impression on me.
Kathmandu offered us a rather cold welcome (barely 3 ºC) but it was pleasantly sunny. The arrival hall at the local (international) airport looked a bit like an empty department store back in the infamous day of the Polish communist period... We didn't have a visa so we joined the merry line of a hundred other similarly carefree tourists. It turned out we didn't bring a visa photo either (why would we need one ?). Luckily, thanks to some state-of-the-art machine to scan passports and accelerate the visa procedure our problem was solved in a matter of seconds. The customs officer took a very close look at my passport, he examined it from every possible angle and asked me one million questions. His geography knowledge had some serious shortcomings but still he was astonished that I didn't take my flight from my home country... All visa and customs procedures took us an hour or so and our suitcases left the baggage carousel a long time ago. Thank God we didn't lose our boarding passes with luggage stickers on them that were claimed politely but rather firmly by an airport employee while collecting our baggage. We hardly managed to squeeze all our suitcases into a tiny and very rickety Suzuki taxi. Despite the very early morning the traffic was quite heavy and with omnipresent horns and dust dancing in the air I immediately felt like home. Asia always makes me feel that way! Despite an overwhelming fatigue I had a smile all over my face - I realized that one of my biggest dreams is FINALLY coming true. After 15 years of waiting (well, some dreams take longer than others...) I finally set foot in Nepal. And with the love of my life by my side. I couldn't have dreamed it any better! |
Przelot nad Himalajami przy leniwie budzacym sie sloncu mimo fatalnego samopoczucia zrobil na mnie piorunujace wrazenie.
Katmandu przywitalo nas chlodno (tylko 3 ºC), ale za to slonecznie. Hala przylotow miedzynarodowego lotniska przypominala pusty dom handlowy w czasach komuny... Nie mielismy wizy, wiec ustawilismy sie w kolejce z setka innych rownie beztroskich jak my turystow. Okazalo sie rowniez, ze nie zabralismy ze soba zdjec do wizy (nie przyszlo nam do glowy, ze bedziemy ich potrzebowac...). Na szczescie dzieki supernowoczesnej maszynie do skanowania paszportow, ktora mocno kontrastowala z mizernym widokiem hali lotniskowej i temu dalo sie szybko zaradzic. Celnik przeprowadzil wnikliwa analize mojego paszportu, ogladal go ze wszystkich mozliwych stron, zadawal miliony pytan i mimo slabej znajomosci geografii Europy dziwil sie dlaczego nie lecialam z Polski... Prosze pana, my, podroznicy, jestesmy wiecznie w drodze! Wszystkie procedury celne zabraly nam dobra godzine, a ja przez caly ten czas zastanawialam sie czy TYM RAZEM nasz bagaz dolecial/czy przypadkiem ktos nam go nie sprzatnal itp bo walizki z naszego lotu dawno zjechaly juz z tasmy...- Jak dobrze, ze nie zgubilismy karty pokladowej z nalepkami bagazowymi, o ktore grzecznie acz stanowczo upominal sie pracownik lotniska pilnujacy bagazu. Ledwie udalo sie nam upchnac wszystkie walizki do malutkiej, bialej i niemilosiernie rozklekotanej taksowki marki Suzuki. Spory ruch na ulicy mimo bardzo wczesnej pory, wszechobecne klaksony i kurz wirujacy w powietrzu wystarczyly bym poczula sie jak w domu. Azja zawsze tak na mnie dziala! Mimo potwornego zmeczenia usmiechalam sie od ucha do ucha. Dotarlo do mnie, ze wlasnie spelnia sie jedno z moich najwiekszych marzen. Po 15 latach (realizacja niektorych marzen zabiera duuuuzo czasu...) w koncu docieram do Nepalu i na dodatek z miloscia mojego zycia u boku! Lepiej sobie tego wymarzyc nie moglam! |
| Source: http://i.ytimg.com/vi/EkuEliAEv94/hqdefault.jpg |


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz