Doctor's office number... / Gabinet lekarski numer ....



To nie jest wpis o stanie nepalskiej sluzby zdrowia, wiec powiem Wam tylko tyle, że po wizycie w trzech różnych szpitalach stwierdzam jednoznacznie, że Sanepid ze względu na brak higieny zamknąłby w mgnieniu oka praktycznie wszystkie placówki świadczące tu usługi zdrowotne...

Obcokrajowcy płacą za wizyty i usługi co najmniej dwukrotność cen ustalonych dla Nepalczyków. Przykładowo: 900 rupii za wizytę u lekarza, 1400 rupii za przeswietlenie lub USG, a 2400 za badanie krwi. A warunki sanitarne, pożal się Boże!

Dlatego jeśli macie możliwość, od razu pędźcie do któregoś z zagranicznych szpitali. Będzie znacznie drożej, ale bardziej po "europejsku".

Dygresja dygresją, ale wróćmy do meritum. Całkiem niedawno zmuszona byłam udać się do lekarza w jednym z lokalnych szpitali. Po załatwieniu wszelkich formalności na recepcji i uiszczeniu opłaty za wizytę, dostałam kwitek, z którym miałam zgłosić się pod gabinet nr 125. "W prawo i po schodach na pierwsze piętro". Nic trudnego, prawda?
Dopiero na pierwszym piętrze zaczęły się schody...

Na prozno szukalam cyfr arabskich na drzwiach wzdluz korytarza, wszystko wokol mnie zapisane bylo w alfabecie dewanagari.

Na korytarzu wialo pustka. Ani zywej duszy w zasiegu wzroku. Po chwili na horyzoncie pojawila sie niziutka, sympatycznie wygladajaca starsza pani w spranym fartuchu. Pielegniarka. Najwyrazniej powiadomiona telefonicznie przez recepcje. Zaprowadzila mnie pod zamkniete na klodke drzwi w glebi korytarza. W miare przyzwoitym angielskim poinformowala mnie, ze "Lekarz sie spoznia, miala nagla operacje. Prosze tu zaczekac." Po chwili wrocila z waga i cisnieniomierzem pod pacha. Przeprowadzila badanie, po czym nagryzmolila cos w mojej karcie pacjenta - znowu nie rozpoznalam cyfr. Ostatni raz, powiedzialam sobie...
To nie jest wpis o stanie nepalskiej sluzby zdrowia, wiec powiem Wam tylko tyle, że po wizycie w trzech różnych szpitalach stwierdzam jednoznacznie, że Sanepid ze względu na brak higieny zamknąłby w mgnieniu oka praktycznie wszystkie placówki świadczące tu usługi zdrowotne...

Obcokrajowcy płacą za wizyty i usługi co najmniej dwukrotność cen ustalonych dla Nepalczyków. Przykładowo: 900 rupii za wizytę u lekarza, 1400 rupii za przeswietlenie lub USG, a 2400 za badanie krwi. A warunki sanitarne, pożal się Boże

Dlatego jeśli macie możliwość, od razu pędźcie do któregoś z zagranicznych szpitali. Będzie znacznie drożej, ale bardziej po "europejsku".

Dygresja dygresją, ale wróćmy do meritum. Całkiem niedawno zmuszona byłam udać się do lekarza w jednym z lokalnych szpitali. Po załatwieniu wszelkich formalności na recepcji i uiszczeniu opłaty za wizytę, dostałam kwitek, z którym miałam zgłosić się pod gabinet nr 125. "W prawo i po schodach na pierwsze piętro". Nic trudnego, prawda?
Dopiero na pierwszym piętrze zaczęły się schody...

Na prozno szukalam cyfr arabskich na drzwiach wzdluz korytarza, wszystko wokol mnie zapisane bylo w alfabecie dewanagari.

Na korytarzu wialo pustka. Ani zywej duszy w zasiegu wzroku. Po chwili na horyzoncie pojawila sie niziutka, sympatycznie wygladajaca starsza pani w spranym fartuchu. Pielegniarka. Najwyrazniej powiadomiona telefonicznie przez recepcje. Zaprowadzila mnie pod zamkniete na klodke drzwi w glebi korytarza. W miare przyzwoitym angielskim poinformowala mnie, ze "Lekarz sie spoznia, miala nagla operacje. Prosze tu zaczekac." Po chwili wrocila z waga i cisnieniomierzem pod pacha. Przeprowadzila badanie, po czym nagryzmolila cos w mojej karcie pacjenta - znowu nie rozpoznalam cyfr. Ostatni raz, powiedzialam sobie...

I tak wlasnie rozpoczela sie moja przygoda z nauka jezyka nepalskiego. Jeszcze tego samego wieczora opanowalam pisownie cyfr od 0 do 10. Nastepnego dnia wyszlam na ulice z aparatem i roblam zdjecia wszystkim mozliwym tabliczkom na budynkach, rejestracjom samochodow, cenom dan w ulicznych jadlodajniach.
Wiecie, co mowia. Praktyka czyni mistrza. I tego sie trzymam.
I tak wlasnie rozpoczela sie moja przygoda z nauka jezyka nepalskiego. Jeszcze tego samego wieczora opanowalam pisownie cyfr od 0 do 10. Nastepnego dnia wyszlam na ulice z aparatem i roblam zdjecia wszystkim mozliwym tabliczkom na budynkach, rejestracjom samochodow, cenom dan w ulicznych jadlodajniach.
Wiecie, co mowia. Praktyka czyni mistrza. I tego sie trzymam.


Follow Me on Pinterest
Follow dreampackandgo on Twitter

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz